"Śmierć dzieli zmarłych na trzy kategorie: świętych, świętej pamięci i takich, bez których mamy wreszcie święty spokój."
To był dzień wieżowców, czyli zorganizowana przez mą cudowną szkołę akcja mająca już teraz wprowadzić nas w tajniki świata biznesu. Takie przynajmniej było założenie. W rzeczywistości wyglądało to następująco: przepychanie się chmary licealistów, skutecznie blokując pozornie szerokie drzwi i tym samym uniemożliwiając pracownikom budynku korzystanie z głównego wejścia; jazda niezliczoną ilością wind - w małych grupkach, oczywiście, bowiem nasza klasa liczyła dokładnie trzydzieści osiem osób, a podzielenie się w taki sposób, by każda grupa zwiedzała inny wieżowiec nie wchodził w grę; łażenie po niezliczonej ilości wyglądających dokładnie tak samo biur i sal konferencyjnych; wyglądanie przez setki, jeśli nie tysiące okien sięgających od podłóg do sufitów; a na zakończenie zwiedzanie lądowisk dla helikopterów, umiejscowionych na dachach owych wieżowców.
Taaa, bomba.
Znudzonych w takim samym stopniu co większość licealistów, przewodników słuchały uważnie aż trzy osoby: Bobby Shin, Robert Correl i Jimmy Hall, nazywający siebie Trzema Muszkieterami bądź Wielką Trójcą, choć dla wszystkich i tak byli zwykłymi kujonami. Bobby mierzył około metra siedemdziesiąt, miał spłowiałą, krzywo przyciętą zbożową czuprynę, długie ręce i nogi. Był szczupły, ale nie przeraźliwie chudy. Na jego bladoróżowych wargach uśmiech pojawiał się zazwyczaj po otrzymaniu jakiegoś super skomplikowanego testu, niebieskie oczy były wiecznie zmrużone, a jego wysokie czoło przecinała zazwyczaj pojedyncza zmarszczka. Robert był o kilka centymetrów wyższy od Bobby'ego, i kilkadziesiąt szerszy. Pucołowata twarz zawsze była lekko czerwona, a jego piwne oczy praktycznie niewidoczne. Czarne proste włosy sięgające uszu zawsze były lekko przetłuszczone. Z kolei Jimmy był zagadką. Wysoki, umięśniony, uroczy. Jasne, krótko ścięte włosy, szare oczy, pełne brzoskwiniowe usta. Nikt nie był pewien, dlaczego właściwie trzyma się z pozostałą dwójką.
To był dach tak samo zwyczajny jak poprzednie. Może znajdował się nieco wyżej. Może nie. Straciłam orientację.
Kolejny z naszych znudzonych przewodników opowiadał nam dokładnie o tym samym, o czym mówili jego poprzednicy. Pani Hughes ukradkiem bawiła się telefonem. Muszkieterowie słuchali jak zaczarowani, jednocześnie robiąc notatki. Grupka dziewcząt usadowiło się na zabranych chłopakom bluzach i chichotając rozmawiały o najnowszych trendach wśród lakierów do paznokci. Chłopcy knuli plan, który miałby im umożliwić dostanie się do helikoptera. Ja obserwowałam gniazdo znajdujące się zaledwie kilkanaście centymetrów od brzegu dachu. Były w nim cztery głodne pisklaki, rozpaczliwie nawołujące matkę. Zastanawiałam się, jak to jest być takim pisklakiem, siedzącym całe dnie z samym rodzeństwem i czekającym na jakikolwiek posiłek. Hmmm, rodzeństwo. Czy wśród ptaków istniały jakiekolwiek więzi między rodzeństwem? Przecież silniejsze pisklaki zawsze atakowały słabsze i odbierały im pokarm, nie przejmując się ich ewentualnym zgonem. Przykre.
Usiadłam po turecku kilka metrów od gniazda i oparłam łokcie na kolanach, dłonie podkładając pod brodę. Jeden pisklak przestał nawoływać i schował łepek pod miniaturowym skrzydełkiem. Drugi dziabnął trzeciego. To nie pozostało mu dłużne. Chwilę później trwała już wojna, w wyniku której jeden maluch wypadł z gniazda i upadł boleśnie na beton. Czy mogę go przenieść z powrotem? A jeśli matka wyczuje na nim zapach człowieka i go odrzuci? Cóż, jeśli go nie przeniosę, pewnie i tak zdechnie albo spadnie poza krawędź. Wstałam i zrobiłam kilka kroków w stronę pisklęcia. Zbyt blisko krawędzi. Nie uda mi się. Przygryzłam wargę i na czworakach ostrożnie pochyliłam się w jego stronę z wyciągniętą przed siebie prawą ręką. Już - już go miałam, kiedy z tyłu dobiegł mnie ogłuszający huk, a zaraz po nim zaatakował silny podmuch wiatru. Podskoczyłam przestraszona i odruchowo przesunęłam się do przodu. Chłopcy dorwali się do maszyny, i jakimś cudem udało im się ją uruchomić. Zrobiło się zamieszanie. Dziewcząta śmiały się radośnie, dowcipnisie winni całemu zamieszaniu wręcz rżeli. Pani Hughes udzielała im reprymendy, po części zadowolona, że coś zaczęło się dziać. Odwróciłam głowę ponownie w stronę nieopierzonego jeszcze malucha. Nie miał mojej siły i właśnie chwiał się na krawędzi, kłapiąc dziobkiem i wydając tak głośne piski, że słyszałam je pomimo ryku helikoptera. Zupełnie instynktownie wychyliłam się jeszcze bardziej, wyrzucając w jego stronę obie ręce.
Zanim zorientowałam się, co się właściwie dzieje, spadaliśmy oboje. Krzyki pisklaka dotrzymywały towarzystwa moim wrzaskom.
-----------------------------------------
No i mamy pierwszy chapardzik. Najlepszy to on nie jest, ale zacząć jakoś trzeba. Miałam gotowy zupełnie inny rozdział, ostatecznie zdecydowałam się jednak zacząć od śmierci głównej bohaterki. Jestem nieco przeziębiona w związku z czym mój mózg ma pewne problemy z poprawnym funkcjonowaniem, a opisy niezbyt mi wyszły. Do rzeczy jednak. PROSZĘ Was wszystkich bardzo, byście (jeśli możecie oczywiście), pomogli mi rozkręcić bloga. Uwielbiam pisać, jednak jest styczeń, zbliża się sesja, więc zwyczajnie nie będę miała dużo czasu na rozpowszechnianie mojej perełki.
Sprawa nr. 2, a mianowicie szablon. Trochę pokombinowałam i stworzyłam coś, co możecie zobaczyć na moim blogu próbnym, a mianowicie probny1994.blogspot.com i tu potrzebuję Waszej opinii. Myślicie, że ten szablon pasowałby na tegoż bloga? To, że mi się podoba nie oznacza wcale, że spodoba się i Wam. A macie się czuć tu dobrze, więc piszcie śmiało opinie na ten temat tutaj bądź w zakładce SPAM
Pozdrawiam cieplutko ;)
I oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku! Oby był lepszy od poprzedniego ^^
Interesujące. Twój styl sprawia, że chcę to czytać od pierwszego zdania i mam niedosyt. Warto do ciebie zaglądać, jeśli chce się przeczytać cos dobrego- na niewielu blogach wciąż są dobre opowiadania. Zapraszam http://atakujac-rzeczywistosc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) No co mam napisać, chcę więcej, pragnę więcej, potrzebuję więcej. Czekam więc.
OdpowiedzUsuńCo do szablonu, to osobiście bardziej podoba mi się ten, który jest teraz.
Szczerze to tak myślałam ^^" a na twojego bloga miałam wejść już dziś rano i przeczytać rozdział. Niestety zanim na niego weszłam brat zażądał komputera.
OdpowiedzUsuńWolałam już mu go oddać niż słuchać płaczu :/
Rozdział w cale nie jest zły. Dla mnie jest on dobry. Ukazałaś chyba jak najlepiej zachowania znudzonej klasy i różne osobowości. Opisy też nie są złe. Lubię jak piszesz. Ja wprost czuję, że to lubisz :D
Czekam na następny :)
Życzę tego samego... choć ten poprzedni rok nie był znów taki zły :D
Pozdrawiam Diaw
1. Genialny cytat ^^
OdpowiedzUsuń2. Lol, ja i moje dwie przyjaciółki też jesteśmy nazywane Wielką Trójcą przez naszego nauczyciela od polskiego xD
3. Reszta. Ciekawy początek. Ale cóż, już tytuł bloga wiele nam mówi. Ech, mam tylko nadzieję, że ptaszek chociaż przeżyje :c :D
Ale ten... skoro ty skupiłaś się na tej Wielkiej Trójcy, to czyżby ona była w jakiś sposób istotna...? ;> Byłoby całkiem miło, bo ten trzeci mnie z lekka intryguje. Hm, ciekawa tylko jestem, jak to się stanie, że ona będzie martwa, a jednak żywa... No nic. Dodałam do obserwowanych. Informujesz jakoś? Możesz przez bloga (zostawiłam po sobie ślad w SPAMie), albo przez gadu, tu masz numer: 42714428. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D
Początki bywają trudne ale trzeba przyznać,że Twój jest całkiem niezły.Też kiedyś pisałam opowiadania ale po stwierdzeniu,że są do dupy na szczęście zaprzestałam swoich praktyk.
OdpowiedzUsuńWięc dobrych pomysłów (jak mówię,na razie jest spoko) i wytrwałości,bo to też bardzo Ci się przyda.
http://zirytowany-pingwin.blogspot.com/
podoba mi się, jest w miare fajne a lubie blogi z opowiadaniami. Napisanie pierwszego rozdziału to rzecz najtrudniejsza, bardzo fajnie .
OdpowiedzUsuńhttp://kawiarnial.blogspot.com/
Jest świetny ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://anddreamsbecomeareality.blogspot.com/
Wiedziałam, że będzie ciekawie i nie pomyliłam się. Uwielbiam każde twoje opowiadanie, zawsze chcę więcej :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam i życzę dużo weny:)
Super ;D
OdpowiedzUsuńBardzo wciąga twoja opowieść i trzyma w napięciu ;O podoba mi się i to baaardzo :*
OdpowiedzUsuńObs za obs? : slodkieslodkieczary.blogspot.com
Zapraszamy również na fanpagea będzie nam miło jak polubisz :) : https://www.facebook.com/pages/S%C5%82odkies%C5%82odkieczary/508516302558214?fref=ts
Twoje opowiadanie zapowiada się naprawdę obiecująco. Już na pierwszy rzut oka widać, że potrafisz pisać więc nie mam żadnych obiekcji żeby nominować cię do Liebster Award. Więcej szczegółów na stronie:
OdpowiedzUsuńhttp://moje-sos.blogspot.com/2014/01/nominacja.html
Świetne opowiadania! zapraszamy również do nas, blog o dwóch przyjaciółkach, ich pasjach i codziennym życiu http://ankaaa-gaaabi.blogspot.com/ ♥
OdpowiedzUsuńJak to nie najlepszy? Jeej, to można pisać jeszcze lepiej? :D Podobało mi się. Jedyna wada to ilość tekstu. Jak dla mnie - za mało. Ale nie przejmuj się, dla mnie zawsze rozdział jest za krótki, jeśli opowiadanie jest tak dobre. No nie, jeśli tak piszesz, jak jesteś chora, a Twój mózg nie funkcjonuje w pełni sprawnie, to ukłon do ziemi. (: Chyba jesteś sadystką. Jak mogłaś tak zakończyć ten rozdział? :< Gdybym nie miała kolejnego podanego jak na tacy, to chyba bym zaczęła szukać Twojego domu, żeby zrobić Ci coś poważnego. :D Idę czytać kolejny rozdział. c:
OdpowiedzUsuńJeśli to jest dla ciebie nienajlepszy rozdział, to ja już nie mogę doczekać się tych najlepszych! Piszesz wprost cudownie. Nie nudziłam się ani przez chwilę, pochłaniałam każde słowo i chciałam wincyj! :D Ciekawa jestem co też się stanie z główną bohaterką po śmierci. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czytać dalej! ;) To lecę, pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuń